top of page

Pewna wygrana w meczu o "sześć" punktów

Dobra gra wreszcie przełożyła się na dobry wynik – tak w skrócie można podsumować sobotni mecz MOKS Słoneczny Stok z GSF Gliwice. Białostoczanie pewnie wygrali 5:1 i powiększyli swoją przewagę nad strefa spadkową do pięciu "oczek".

Od pierwszego gwizdka było widać, że oby dwie drużyny będą szukały szybkiej okazji do zdobycia bramki. Białostoczanie wysoko atakowali rywali co powodowało, że większość akcji gliwiczan to były długie podania od bramkarza. Ten pressing w wykonaniu „Słonecznych” mógł przynieść efekt bramkowy już w 3. minucie ale próbując lobować bramkarza GSF Vitalii Lisnychenko przeniósł piłkę nad poprzeczką. Gospodarze mieli optyczną przewagę, a dodatkowo bardzo czujny w bramce był Kamil Dobreńko. - Nie chcę usprawiedliwiać chłopaków, ale fizycznie na tę pierwszą połowę chyba nie dotarliśmy, trudy podróży dały nam się we znaki – mówił po spotkaniu Błażej Korczyński, trener zespołu gości. Białostoczanie próbowali zdobyć bramkę, ale albo zawodziła skuteczność albo dobrze bronił Dawid Barteczka. W końcu jednak udało się unieść ręce w geście triumfu. Ustawiony z lewej strony bramki gości Tomasz Dzierzgowski ni to podawał ni to strzelał a piłka trafiła w Dominika Wilka tak dla niego niefortunnie, że ten zaliczył samobójcze trafienie. Gliwiczanie podrażnieni takim obrotem spraw szybko rzucili się do odrabiania strat. Na to tylko czekali podopieczni Adriana Citko, którzy bardzo dobrze pracowali w obiorze. Dzięki temu udało się jeszcze dwukrotnie skutecznie rozbić szyki rywali, a Barteczkę pokonał w 13. i 16. minucie Vitalii Lisnychenko. Druga połowa jeśli chodzi o bramki rozpoczęła się podobnie jak pierwsza. Jednak tym razem samobójcze trafienie zaliczył Adrian Citko. Goście poczuli swoją szansę i bardzo mocno przycisnęli. Trener Korczyński żywiołowo dyrygował zespołem i wydawało się, że lada chwila padną kolejne bramki dla GSF. Ale naprawdę wyborny mecz rozgrywał Kamil Dobreńko. W końcu gościom zaczęło brakować sił. Ich ataki nie były już takie szybkie. Białostoczanie przetrwali nawałnicę i znów zaczęli grać swoje, a to przyniosło efekt w postaci kolejnych dwóch trafień, których autorem był Paweł Aleksandrowicz. W międzyczasie był jeszcze zmarnowany przedłużony rzut karny dla MOKS. - Widać, że nasza gra jest już lepsza, jest dobrze i wreszcie przyszło za tym zwycięstwo. Jeśli utrzymamy ten poziom w dalszej części sezonu to bez problemu się utrzymamy – podsumował mecz Adrian Citko. W następnej kolejce „Słoneczni” zagrają z ostatnią w tabeli Gwiazdą Ruda Śląska.


bottom of page