top of page

Znów bez wygranej


W ramach 12. kolejki rozgrywek Futsal Ekstraklasy zawodnicy MOKS Słoneczny Stok Białystok stanęli przed szansą poprawienia swojego dorobku punktowego. Po serii meczów bez zwycięstwa walczyli u siebie z Clearexem Chorzów. Niespodzianki nie było. Nie udało się przełamać złej passy. Zawodnicy MOKSu Słoneczny Stok ponownie schodzili z parkietu pokonani.

Podopieczni Adriana Citko przystąpili do ze świadomością, że bardzo potrzebują punktów by spokojnie myśleć o utrzymaniu. I trzeba przyznać, że szczególnie w pierwszej połowie ich gra mogła się podobać. Zresztą sam trener przyznawał to w pomeczowych wypowiedziach. Chorzowianie byli na początku chyba nieco zaskoczeni determinacją białostoczan i szybko dali sobie strzelić gola. W piątej minucie po bardzo ładnej indywidualnej akcji na listę strzelców wpisał się Krzysztof Kożuszkiewicz. Ta bramka podrażniła zawodników Clearexu, którzy szybko odpowiedzieli trafieniem Mikołaja Zastawnika.

Potem obie drużyny próbowały strzałów, ale albo dobrze spisywali się obaj bramkarze albo były one niecelne. Przed doskonałą sytuacją stanęli białostoczanie w 10. minucie. Za zagranie ręką w polu karnym czerwoną kartkę zobaczył Szymon Łuszczek. Dodatkowo sędzia podyktował rzut karny. Niestety Szymon Danilewicz trafił w słupek. Gospodarze grali jednak z przewagą jednego zawodnika. Długo nie potrafili jej wykorzystać. Adrian Citko wziął najpierw czas by uspokoić grę a potem sam zdobył prowadzenie dla białostoczan.

W drugiej połowie odważniej zaczęli grać goście. I to przełożyło się na efekt bramkowy. Szybkie dwie bramki odwróciły losy tego meczu. Najpierw trafił Sebastian Leszczak a potem prowadzenie gościom dał Maciej Mizgajski.

Pomimo straty tych dwóch goili białostoczanie próbowali odmienić losy tego spotkania. Wypracowywali sobie kolejne szanse, ale zawodziła głównie skuteczność. W 34. minucie padła czwarta bramka dla Clearexu. Zdobył ją Roman Vahula. Jednocześnie goście szybko w tej połowie kolekcjonowali faule. I doszło do tego, że po szóstym przewinieniu sędzia podyktował przedłużony rzut karny. Niestety Vitalii Lisnychenko uderzył bardzo niecelnie. A jako, że niewykorzystane sytuacje się mszczą to chwilę potem na 5:2 podwyższył Maciej Mizgajski.

Gospodarze widząc, że nie mają nic do stracenia wycofali bramkarza. To skończyło się szybko kolejnym golem dla gości. Do pustej bramki z własnej połowy trafił Mikołaj Zastawnik.

A po chwili znowu białostoczanie mieli okazję by zdobyć bramkę z przedłużonego rzutu karnego. Tym razem jednak pomylił się Mateusz Lisowski. Nie udało się z rzutów karnych – to niespełna 20 sekund przed końcem meczu trzecią brakmę dla MOKSu zdobył Vitalii Lisnychenko. W sumie trzy spudłowane rzuty karne i porażka 3:6. Komplet punktów pojechał do Chorzowa.


bottom of page